Konkurs superhero women
Konkurs ,,NAJCIEKAWSZE SYLWETKI KOBIET NA PRZESTRZENI DZIEJÓW CZYLI SUPERHERO WOMEN” Więcej informacji: Plakat
 
OOPS. Your Flash player is missing or outdated.Click here to update your player so you can see this content.

Obecnie...

odwiedza nas 1 gość

Odwiedziny...

od 1 września 02: 7055686

Logowanie






Nie pamiętam hasła!
Konto? Zarejestruj mnie!

Reklama

Jesteś tutaj: Strona główna
Spotkanie z legendą "Solidarności" PDF Drukuj Email
Redaktor: LJ   
03.06.2009.
Image

W naszym liceum spotkał się dzisiaj z młodzieżą pan Alojzy Pietrzyk, być może nieznany młodszemu pokoleniu, lecz przed dwudziestu - trzydziestu laty oprócz Wałęsy jeden z najbardziej znanych związkowców oraz działaczy "Solidarności". Po latach aktywnej pracy związkowej i politycznej Alojzy Pietrzyk zniknął ze sceny politycznej. Teraz odbywa serię spotkań z młodzieżą szkół katowickich. W tygodniku "Angora" ukazał się niedawno o nim artykuł. Dla tych, którzy wzięli dzisiaj udziału w spotkaniu, prezentujemy streszczenie artykułu, co być może przybliży sylwetkę człowieka, którzy przyczynił się do upadku komunizmu w Polsce. Pełny film ze sptkania z Alojzym Pietrzykiem zamieścimy wkrótce.

Oto fragmenty artykułu:

Alojzy Pietrzyk mieszka w Jastrzębiu. Osiwiał, zapuścił długie wąsy, o których Aleksander Kwaśniewski z trybuny sejmowej mówił, że - z "S" zostały tylko wąsy posła Pietrzyka.

Gdzie będzie 4 czerwca, na Wawelu, czy pod pomnikiem Stoczniowców w Gdańsku? Czy w ogóle został zaproszony? - Zaproszenia przychodzą z całego kraju. Już teraz wiem, że niektórzy moi koledzy będą mieli pretensje, trudno, nie da się w jednym czasie być w wielu miejscach. A do tego dojdzie jeszcze "solidarnościowe", najważniejsze.

Dodaje, że sam ustawia się ponad polityką. - Nie wiem, co wybiorę. Trzeba bowiem głęboko się zastanowić, w czym chce się uczestniczyć - w uroczystym upamiętnianiu, w debacie, czyli po polsku, w kłótni, czy w zadymie.

Urodził się w Wiśle Wielkiej na Górnym Śląsku. Jego miejsce urodzenia zalane zostało wodą. - Stało się to podczas budowy Zbiornika Goczałkowickiego. Wysiedlono całą okoliczną ludność. I najpierw zalano cmentarze betonem, a potem wodą. Niestety, ten beton źle wylali, bo później woda wypłukiwała szczątki moich przodków.

W sierpniu 1980 roku wrócił właśnie z urlopu. - Kiedy poszedłem do pracy, podczas tzw. podziału obowiązków powiedziałem do kolegów, że źle się dzieje ze stoczniowcami. Jeśli ich nie poprzemy, to władza ich zdusi. I już ktoś mnie zakablował.

Ale na przesłuchanie nie trafił. Bo wybuchł strajk. Akcje protestacyjne na Śląsku zakończyło podpisanie porozumień w Jastrzębiu. 3 września 1980 roku, ok. czwartej nad ranem. - Uczestniczyłem w tym wydarzeniu, a potem działałem w komitecie założycielskim "S" i przewodniczyłem oddziałowi MD-4, Komisji Dyscyplinarnej oraz Komitetowi Prześladowanych za Przekonania w Jastrzębiu.

- Na historycznym, walnym zebraniu "S" w naszej kopalni złożyłem wniosek, że każdy, kto będzie kandydował do jakiejś związkowej funkcji, winien oświadczyć, czy był i jest w PZPR. I w tym mnie właśnie oszukano. Bałem się piątej kolumny. I miałem rację.

Kiedy ogłoszono stan wojenny, natychmiast przedostał się do kopalni jako przewodniczący tajnego garnituru. - Przybyło nadspodziewanie dużo górników. Na razie kopalnia była nasza. Zapadła decyzja, że tworzymy Międzyzakładowy Komitet Strajkowy "S" w KWK "Jastrzębie". Musiałem więc tam się przedostać. Po decyzji o strajkach we wszystkich kopalniach wróciłem do swojego komitetu. Postanowiliśmy, że strajkiem kieruje tajny garnitur.

15 grudnia 1981 roku rozpoczęto pacyfikację kopalni "Manifest Lipcowy". - Wcześniej rozbili już dwie inne kopalnie. Ale z nami nie poszło łatwo. Walczyliśmy, miałem do obrony dwumetrową dzidę i szedłem z nią i z kolegami górnikami na czołgi. Zbudowaliśmy barykady. Doszło do regularnej bitwy. Alternatywą był zjazd na dół, ale zdecydowaliśmy, że się bronimy.

Strzelali do niego. - Użyli plastiku - był to jedyny przypadek w całym stanie wojennym. Potwierdza ten fakt szkic operacyjny ZOMO, jaki się zachował z tej pacyfikacji. Jak dziś pamiętam mierzącego do mnie zomowca, z dziwnym uśmiechem na ustach wystrzelił w moją stronę. Dobrze, że uskoczyłem w śnieg, bobym się żywcem spalił.

W sierpniu 1988 roku - jak przed ośmioma laty - był też w kopalni "Manifest Lipcowy". Wybrano go na wiceprzewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a potem na przewodniczącego Międzyzakładowego Komitetu NSZZ "S" Jastrzębie. Jego zdaniem, ten komitet wykonał ogromną pracę przed Okrągłym Stołem. - Działał bowiem metodą faktów dokonanych i zarejestrował ponad tysiąc komisji zakładowych. A skończyło się na 1450. To stanowiło o naszej sile. W czasie strajku wybrany został jednogłośnie przez załogę jako reprezentant do rozmów przy Okrągłym Stole.

Uczestniczył w pierwszym spotkaniu w Magdalence. - Jakoś to zbyt łagodnie przebiegało. Byłem zdziwiony, że nie chcą naprawić rachunku krzywd. Tam rolę grały jakieś dziwne znajomości, toczyła się jakaś dziwna gra. Myśmy walczyli, a Warszawa się układała.

Ale w obradach Okrągłego Stołu wziął udział. - Musiałem tam być. Jednym z postulatów naszego strajku w 1988 roku była bowiem relegalizacja "Solidarności".

W pierwszych w pełni demokratycznych wyborach, w 1991 roku, wystartował z listy "Solidarności". Wszedł do parlamentu z najlepszym wynikiem na Śląsku. W sejmie był wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego NSZZ "S", przewodniczył Sejmowej Komisji Młodzieży, Kultury Fizycznej i Sportu. Był też członkiem tzw. komisji antykorupcyjnej oraz komisji ds. lustracji. Miał dostęp do materiałów zgromadzonych przez SB, a dotyczących teczki TW "BOLEK". Nic więcej jednak nie chce powiedzieć na ten temat. Przyznaje jedynie, że materiały te lustrował razem z obecnym prezydentem Lechem Kaczyńskim.

- Dlaczego zgłosił pan wniosek o odwołanie, bądź co bądź własnego rządu, co wielu do dziś ma Panu za złe?

- Wcześniej odwołano rząd Jana Olszewskiego. Misja Waldemara Pawlaka się nie powiodła. Był kryzys rządowy. Pojawiła się Hanna Suchocka, więc poparliśmy ją. Poparliśmy działania, które nawet nie pasowały liberałom. Doszło do wielu złych decyzji. Obniżka emerytur, cięcia w budżecie wbrew prawom nabytym - Trybunał Konstytucyjny uznał te decyzje za błędne.

Poza tym co chwila wybuchały gdzieś ogniska zapalne, padały zakłady. - Nic nie dały śniadanka przewodniczącego "S" Mariana Krzaklewskiego z panią premier. Kiedy przestał być na nie zapraszany, przyjechał na posiedzenie naszego Klubu i stwierdził, że trzeba coś zrobić, że związek jest marginalizowany, że jest źle. Mogliśmy wtedy ogłosić strajk generalny, ale to mogła być iskra do wojny domowej, bo takie było napięcie w kraju. Dlatego uznaliśmy, że należy to uczynić w Sejmie. To było mniejsze zło.

Teraz, jako emeryt, zapraszany jest jak Lech Wałęsa na różne spotkania. - Tyle że on bierze 100 tys. euro, a mnie mogliby choć zwrócić koszty podróży. Co by się musiało stać, abym wrócił do polityki? Mogłoby to nastąpić w sytuacji, kiedy głupota polityczna, ambicje, prywata zaszłyby tak daleko, że zagroziłyby temu wszystkiemu, czego dokonaliśmy.

{moscomment}
Zmieniony ( 03.06.2009. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »
Reklama